sobota, 8 lutego 2014

Ach, co to były za ślizgi!

Na trasie 4. Grand Prix (c)krakowbiega.pl
... tylko że niestety, dyscyplina nie ta, bo przecież miało być dzisiaj bieganie;) Na czwartym biegu z serii Grand Prix Krakowa pogoda wymarzona: słoneczko przygrzewało, bezwietrznie. Pod butami jednak trudne warunki, trasa - zwłaszcza na północnych stokach Lasku Wolskiego - nie zdążyła się przygotować;) Na biegaczy czekały dwa rodzaje pułapek: po pierwsze oblodzone fragmenty i to akurat na tych wąskich ścieżkach, a po drugie - bardzo śliskie błoto. Widziałam niejeden piękny ślizg, ze zjazdem na podbiegu (czyli w stronę odwrotną do przebiegu trasy) włącznie;)

 
Gdzieś na zbiegu GPK (c) krakowbiega.pl
To tyle, jeśli chodzi o przebieg zawodów, a teraz pora, aby trochę się nad sobą poużalać. Bo od dnia, kiedy kupiłam karnet na całe Grand Prix planowałam sobie, żeby każdy kolejny start na tych zawodach zakończyć lepszym wynikiem. No i dzisiejszym występem popsułam sobie ten zamysł:/ Wydawało się, że jak już weszłam spowrotem w plan treningowy, to nie ma opcji, powinno być lepiej niż jesienią. Wydawało się... tymczasem popełniłam dwa zasadnicze błędy, i nie mogę zwalać winy za mój wynik na śliską nawierzchnię.
U góry słońce, na dole błoto... (c) krakowbiega.pl
Błąd nr 1. Zainspirowana poniedziałkową rozmową z koleżanką, która też biega w GPK, postanowiłam wygenerować dodatkową moc na sobotni start za pomocą efektu superkompensacji. Znam ten stan  chociażby z Biegu Kasownik, na którym - po trzech dniach od ciężkiego maratonu w Michalovcach - forma absolutnie przerosła moje oczekiwania;) Przełomowy trening zrobiłam na spinningu (interwały z zaliczeniem progu LT). Tylko że w czwartek wieczorem. Co oznacza, że do startu w sobotę nie minęło nawet 48 godzin. Zdecydowanie za mało na zregenerowanie się i skorzystanie z efektu superkompensacji.
U góry słońce, na dole lód... (c) krakowbiega.pl
Błąd nr 2. Lubię zbiegi i nawet jako tako sobie na nich radzę, a na wyścigach jest to dla mnie właściwie jedyna szansa na wyprzedzanie czy podkręcenie czasu. Dzisiejsze warunki wcale nie były takie dramatyczne. Mało tego, doskonale zdaję sobie sprawę, że nie ma sensu zbiegać w takich warunkach za pomocą drobnych, hamujących kroczków, bo łatwiej zjechać. Ale tak wyszło, że coś mi się w głowie zablokowało, i jakieś dziwne obawy przeszkadzały mi rozwinąć skrzydła na ulubionych zbiegach.
Wylosowałam siatkę majonezu! (c) krakowbiega.pl
I na tym zakończę tą smutną opowieść;)

Ps1. Ale mam motywację na finałowy start w Grand Prix za miesiąc!!!

Ps. Na usprawiedliwienie dodam, z czego zdałam sobie sprawę dopiero w niedzielę - mój organizm walczy z atakującymi wirusami grypy:/