sobota, 8 marca 2014

Finał GPK, czyli my wiemy jak;)


Medal Grand Prix (c) krakowbiega.pl
Miasteczko zawodów (c) krakowbiega.pl
Na pierwsze biegi z cyklu Grand Prix wybrałam się raczej w celach towarzyskich, niż wyścigowych. Na kolejnych już umyśliłam sobie, co by poprawiać po troszku wynik na tej trasie. Na czwartym biegu popsułam więcej niż myślałam, że jestem w stanie;) Co jednak paradoksalnie wzmocniło motywację do zakończenia cyklu występem na przyzwoitym poziomie. A BPS do tego biegu (moje i kilku koleżanek...) było tym razem dość ciekawe, ponieważ skupiło się  na... opracowaniu stroju startowego;)

Dzień Kobiet;) (c) krakowbiega.pl
Omawianie strategii;) (c) krakowbiega.pl

Czwartkowy trening z szybkimi interwałami nawet specjalnie - chociaż bez przekonania - skróciłam, zgodnie z książkowymi zaleceniami. Na sobotę trochę byłam niedospana i niedokarmiona, ale na taki dystans to bez większego znaczenia. Paznokcie były pomalowane, a kwiatki na spódniczce perfekcyjnie kontrastowały  z kolorami startowych asicsów:)  Warunki okazały się tak idealne, jak zapowiadało się w prognozach.
 
Początek pierwszej pętli... (c) krakowbiega.pl
... i drugiej pętli (c) krakowbiega.pl
Około +6 do +8 stopni, wiatr praktycznie nieodczuwalny, słoneczko nieśmiało przebijające się przez chmurki. Ścieżki suche, pełen komforcik. Lepiej być po prostu nie mogło.
No to lecimy. Trochę zdziwiłam się, że kilka twarzy, które kojarzę z przedziału mojej stawki czasowej, tak łatwo i szybko zostało za moimi plecami. Nawet podbiegi były dzisiaj jakby bardziej płaskie? No nie może być inaczej, jest progres, plan działa:) I w takim zadowoleniu z siebie to wybiegałam.
 
O, jest faza lotu;) (c) krakowbiega.pl
A tak się wyprzedza;) (c) krakowbiega.pl
Nie było żadnej walki o przetrwanie, zmuszania się (chociaż naprawdę nie przepadam za powtarzanymi pętlami). Nie było też walki o wszystko, rozpaczliwej jazdy na beztlenie czy urywania sekund, nie miałam o co czy z kim się ścigać, nie licząc symbolicznego finiszu. A wykres tętna mówi mi, że się nie przemęczyłam zanadto (najlepsze parametry ze wszystkich biegów GPK! a progu LT nawet nie tknęłam), nawet spore obniżki tętna na trasie sugerują, gdzie mogą tkwić jeszcze ukryte rezerwy:) Zrobiłam dwie równe pętle jak dwa równe skoki Małysza, wyszło tak jak sobie umyśliłam i chyba właśnie to sprawiło mi taką satysfakcję, bo w klasyfikacji to dość przeciętnie wypadłam.
 
Ach ta mina na finiszu;) (c) krakowbiega.pl
Jest wyścig, jest meta (c) krakowbiega.pl
Już za metą, kiedy odebrałam medal za ukończenie całego cyklu Grand Prix, troszkę smutno mi się zrobiło, że to już koniec, że tak szybko - i już po bieganiu. Dopadło mnie wrażenie upływającego czasu, przypomniałam sobie jak stawałam tu na starcie kilka miesięcy temu, to przecież całkiem niedawno i tak dawno zarazem, tyle się przez ten czas wydarzyło. Melancholia tak mi się na mózg rzuciła, że postanowiłam namówić jeszcze dziewczyny do symbolicznego pokonania trasy jeszcze ten jeden ostatni raz.
Skarpetki pod kolor;))) (c) krakowbiega.pl

I tak trzeba było długo czekać na wyniki. Jednak żadna z koleżanek nie zareagowała na ten pomysł i poprzestałyśmy na ploteczkach na parkingu pod sceną, wygrzewając się w słońcu i marząc o upominkach do wylosowania w finałowej loterii;)
Ciepłe, słoneczne popołudnie wykorzystałam maksymalnie, wydłużając troszeczkę powrót z GPK na rowerze, o jakieś 30 km. To był naprawdę udany dzień:)