O blogu

Mój pierwszy blog 250 dni dokumentował czas przygotowań do podwójnego startu w Berlin Marathon. Raportowałam swoje treningi i przemyślenia dzień po dniu, aż do wielkiego finału, kiedy to po trzech latach od pierwszego założenia rolek na nogi i po ośmiu miesiącach od pierwszego treningu biegowego - pobiegłam maraton, dzień po wyrolkowaniu maratonu z życiówką.
(c) 1005 dni
Kolejny plan powinien być równie spontaniczny i ambitny. Powoli kiełkuje w mojej głowie... a może by tak ultra po górach? Poruszające chwile, kiedy kolejni zawodnicy wbiegają na metę Biegu Siedmiu Dolin na krynickim Deptaku - ten obraz wciąż powraca w mojej głowie. Chciałabym być po drugiej stronie barierki... Wiem, że tu 250 dni nie wystarczy. Bo nie chodzi wyłącznie o walkę, aby zmieścić się w limicie. Tak ostrożnie, to przygotowania ze trzy lata mogą zająć. Trzy lata, to mniej więcej tak właśnie wyjdzie... jakieś tysiąc dni?
Były baśnie 1001 nocy. Ja będę miała swoje treningi 1001 dni. A że zawsze wszystko robię na więcej niż 100%, wymyśliłam... 1005 dni:)
Tym razem nie będzie odliczania dzień po dniu. Chciałabym opowiadać tylko o tych najciekawszych i najważniejszych treningach, wycieczkach, zawodach, chwilach. Oczywiście tabelki z planami również występują:)
A tak właściwie to piszę tego bloga nie tylko po to, żeby mieć swój własny dzienniczek treningowy, a żeby udowodnić samej sobie, że jak się chce, to można. Wszystko.